- Au... nie krzycz tak - powiedziała do Hobbitki. Podbiegły razem do Kapitana i Eothaina.
- To co... - spojrzała na ich obu - Wszystko ustalone? Ehm... Nie jesteś zły Tato? - uśmiechnęła się do Ojca.
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
Przez chwilę poczuł jej obecność... Wiedział już, w którą stronę należy ruszyć. A potem obecność Morgoroth znikła...
- Kapitanie musimy się spieszyć! - krzyknął Nazgul - puszczając się pędem w uliczki Umbaru i dokonując jednocześnie przemiany.
Eothain nie wiedział co się dzieje. Nagle utracił władzę nad swoim ciałem. Mógł tylko patrzeć. Po chwili stracił przytomność.
Nazgul miał w tej chwili pełną kontrolę nad ciałem, które dzielił z Rohańczykiem.
Sheverish
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 46 Przeczytał: 0 tematów
<Rana ani myślała się zasklepić. Sączyła się z niej krew, sprawiając że oddech nieprzytomnejkobiety stawał się coraz płytszy i szybszy. Kobieta stawał się bledsza i coraz bardziej niewyraźna>
Nazgul biegł co sił uliczkami Umbaru roztrącając przechodniów i nie oglądał się za siebie. Miał nadzieję, że Kapitan za nim nadąży. Zaczął już recytować odpowiednie zaklęcia, które miały utrzymać Morgoroth przy życiu. Wiedział, że ma mało czasu...
Wzywał równocześnie na pomoc Mortisa i wszystkie sługi Ciemności, które mogły mu pomóc.
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
Dyplomata ponowił próbę opatrunku. Stracił jednak większość nadziei, mimo to chciał spróbować jeszcze raz. Nie był i tak pewny czy materialne opatrunki pomogą eterycznej istocie leżącej na brudnym łóżku w tawernie Umbaru.
Biegł za nazgulem. Nie obchodziło go, co się stanie. Po prostu chciał JĄ odnaleźć. W końcu wpadli do jednej z portowych tawern. Biegiem wbiegli na górę, po czym kapitan barkiem wyważył drzwi. Pociemniało mu przed oczyma. Zaklął, gdy z kącika ust poleciały krople krwi.
A w okoju ujrzał Khandyjczyka i Morgoroth...
Nazgul rzucił się do przodu i uklęknął przy łóżku odpychając Khandyjczyka niezbyt delikatnie. Zależało mu przede wszystkim na czasie. Złapał Morgoroth za rękę, a drugą położył jej na czole. Było zimne, ale nie było jeszcze za późno. Zdążył w ostatniej chwili.
- Ashi ar nazg kur. Im nan dul - zaczął pośpiesznie szeptać stare mordorskie zaklęcia.
Szept był coraz szybszy i coraz mniej można było z niego zrozumieć. W pomieszczeniu pociemniało. Trwało to dosyć długo.
- Ash nazg durbatuluk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrankatuluk agh burzum-ishi krimpatul. - wymówił najpotężniejsze i najstarsze z mordorskich zaklęć. Pierścień na jego palcu i pierścień na palcu Morgoroth rozjarzyły się czerwonym świateł i rozgrzały. Poczuł nawet przez chwilę obecność Mortisa. Gdziekolwiek był nie mógł pozostać obojętny na tak potężną magię. Kontury ciała Morgoroth zaczęły się wyostrzać. Otworzyła na chwilę oczy.
- Siostro... Zdążyłem... - wyszeptał Nazgul i zemdlał.
Na podłodze, przy łóżku leżał Eothain. Był nieprzytomny, ale żył. Kto wiele ile kosztowało go tak długie poddanie się władaniu Nazgula i taka bliskość złowrogiej magii?
Shaillya
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 238 Przeczytał: 0 tematów
Piratka wpadła przez otwarte drzwi. Zobaczyła leżącego na podłodze Eothaina i od razu do niego podbiegła. Złapała go za rękę a dłoń położyła na głowie i sercu. Spojrzała też na leżącą Morgoroth i Ojca.
- Co tu się stało?
- Ale Eothain? Co mu jest? - patrzyła na lezącego rohańczyka, jej twarz przybrała smutny wyraz.
- Tak gwardia... pomoc... - wybiegła szybko. Minęło kilka minut a już była z powrotem z ludźmi z gwardii pałacowej.
Sprawdził puls rohirima. Słaby, ale regularny i stabilny. A więc nie było źle. Uśmiechnął się krzywo i spojrzał na Khandyjczyka.
To był naprawdę paskudny, wilczy uśmiech.
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach