Wyjde stąd bez Twojej łaski bo przbywanie na tej łajbie nie dostarcza mi żadnych przyjemności <Kobieta zmierzyła ją chłodnym wzrokiem> Lepiej zatroszcz się o ojca, kiepsko z nim <Kobieta spojrzała się na Kapitana iprzez twarz przemknał jej cień nierozszyforwanego wyrazu>Niech dużo leży w miejscu gdzi enie jest duszno. I niech nie pije tyle rumu <Kobieta spojrzała się na statek i machnęła ręką na której piersceń rozjarzył się blaskiem. Tym samym dała znak Mortisowi że przejdzie na jego okręt. Podeszła do Eothaina i spojrzała mu się w oczy> Chodź za mną. Opuść go i chodź za mną ...
Statek Mordorski uderzył prawą burtą o łajby kapitan...
Wszyscy którzy stali nie trzymając się niczego przewrucili się pod siłą uderzenia... Mortis wszedł po deskach które Orkowie rzucili miedzy statki... Wszedł wolnym krokiem na łajbe kapitan popatrzył na kapitan który leżał oparty o maszt...
- Mówiłem że mi nie uciekniesz psi synu, szmatlawcze...
Ludzie i nieludzie Mortis przeszli na statek Kapitana...
- Płyniecie ze mną czy nie?
Popatrzył na Morgoroth i Eothaina...
- Lordzie co mamy zrobic z tym statkiem?
- Zatopić...
Mortis wróciła na Mordorski okręt...
Eothain zasłonił Shaillyę, złapał ją za rękę i wydobył miecz z pochwy.
I w tym momencie do akcji wkroczył Khamul. Ciął najbliżej stojącego pirata w głowę przeciął linę i przeskoczył na mordorski statek nie wypuszczając z rąk piratki.
- Dobrze Cię w końcu widzieć bracie...
Shaillya
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 238 Przeczytał: 0 tematów
- Hej! - Krzyknęła Shaillya przerażona i starała się wyrwać, jednak nie była wstanie.
- Nie zostawie tak ojca! Tatoooo! - potem spojrzała na trzymającą ją postać w czarnych szatach, zaklęła i zemdlała.
Kapitan uśmiechnął się lekko, gdy spojrzał na Morgoroth. Całą i zdrową. Plecami opierał się o maszt, z kącika ust ciekła mu strużka krwi. Twarz miał bladą jak całun pogrzebowy, trząsały nim silne spazmy.
-Mortisie... - powiedział, nie przestając się uśmiechać.
<Kobieta patrzyła się na niego oparta o maszt. Im bliżej byli Mordoru tym była silniejsza jednak targały nią niesamowite spory. Powoli podeszła do Kapitana> Chodź...Musisz mi pomóc bo sama Cię nie udźwignę <Wsunęła swoje ramię pod jego łopatki> Chodź prosze...Ze mną...
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
W tym momencie kula armatnia strzaskała maszt statku Mortisa. W zamieszaniu obie załogi nie spostrzegły zbliżającego się z zawrotną prędkością okrętu hobbickiej floty.
Zaskoczony kapitan postarał podźwignąć się na nogi. Wstał ciężko, akurat, by zasłonić Morgoroth przed deszczem sypiących się wiórów i drzazg. Z ust poleciało więcej krwi, która błyskawicznie wsiąkła w pokład.
-Pani...
<W kobiecie zawrzała wściekłość. Teraz nie da się pokonać. Ostrożnie wysunęła rękę spod barków kapitana i machnęła rozżażonym pierścieniem. Okręt hobbitów zachwiał się na wodzie, zaczęło się nagle ściemniać. Wzburzona woda zakołysała mocno statkiem, ostre wiatry napięły płótno żagli. Okręt hobbitów zahybotał się jak papierow łódka. Kobiecie oczy zaszły złośliwa satysfakcją> Kapitanie, zapraszam na pokład mojego brata. Tam będziemy bezpieczni. <To mówiąc krzyknęła coś w niezrozumiałym języku i podparła Kapitana. Wiedziałą że nik jej teraz nei przeszkodzi>
<Kobieta podniosła rękę z pierscieniem i hobbitka przez chwilę usiłowałą złapaćrównowagę na burcie jednak ześlizgnęła się i trzymała się tylko jedną ręką, podczas gdy sztorm był coraz silniejszy> Kapitanie pójdziesz ze mną, teraz Ty będziesz moim gościem.. <To mówiąc zblizyła się do burty i mocno przez nią wychyliła>
Postąpił za nią. Jego ręka silnie krwawiła. Spojrzał na nią. Długa na stopę drzazga zagłębiła się do połowy w ramię. Kapitan był biały jak ściana. Pojedyncze krople krwi spadały w dół.
Jedna...
za...
drugą...
...
..
.
-Prowadź, moja pani - wyszeptał.
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach