Mortis wpadł do sali z czterama strzałami wbitymi w klatkę piersiową krwawił dosyć obficie...
- Psie syny...
Mortis splunął krwiął...
- Elfy... przybył za tobą... aż tutaj...
Po tych słowach Mortis upadł na twarz łamiąc strzały...
<Kobieta klasnęłą w ręce i do sali wpadło sześciu orków> Związać ją i zanieść mi ich oboje do mojej sypialni! Ale jazda! <Orkowie podniesli związaną hobbitkę i Motrisa i weszli na kamienne schody. Otworzyli drzwi do komnaty, hobbitkę rzucli w kąt a Mortisa położyli na łózku> Dwóch zostaje żeby jej pilnować. Reszta niech wypuści trolle. <Podparła się pod boki i spojrzała na hobbitkę> Wkopałaś się mała... Oj wkopałaś się... <Po czym pochyliła się nad brat i zapytała> Motris, słyszysz mnie? Otwórz oczy... <Zaczęła wyjmować strzały z pancerza... Motris się nie wydurniaj bo jesteś nazgul a nie człowiek. No... <Szarpnęła brata za ramię i spoliczkowała> Skubany....
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
Jeszcze ty mozesz byc posrodku <warknęła kobieta ocierając pot z czoła. Jedną rękępołozyła sobie na brzuchu, druga na ramieniu brata. Odetchnęła ciężko> kranklûk futh! Nar bush-fol aarsh! <po czym otwartą dłonią strzeliła mu w policzek i ostro spojrzała się na hobbitkę>
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
Mortis stał w ciemnej pustce i rozglądał się niczego nie widział zaczął iść przed siebie szedł dosyć długo przy najmniej tak mu się wydawało w końcu dostrzegł postać w czarnej szacie stojącą jakieś sto stup przed nim. Zaczął biec w jej kierunku, kiedy do niej do biegł postać się odwróciła był to szkielet odziany w czarne szaty w jego oczodołach świeciły się dwie błękitne kulki.
- Kim jesteś?
- Ja? Ja jestem przeznaczeniem każdej żywej istoty... Jestem pasterzem dusz... Mówiął o mnie Wieczny kosiarz, Ponury żniwiarz...
- Więc ja... umarłem?
- Tak...
- Jak to jest możliwe przecież pierścienie?
- Tak pierścienie... wszystko przemija nawet magia...
- Czyli mam rozumieć że klątwa się wyczerpała?
- W pewnym sensie...
- Jak to w pewnym sensie?
- twój burzliwy charakter i to że udał ci się raz wyrwać spod działania klątwy sprawiło że ja schwytałem twoją spaczoną dusze i umarłeś...
Szkielet wyjął mała fiolkę z czerwonym płynem...
- Więc to tak... A czy spytałeś mnie o zgodę?
- Ja nie muszę nikogo się pytać o zgodę...
- Nie był by tego taki pewien...
Mortis zamachnął się i zdzielił niczego nie spodziewającego się Kosiarza prosto w biały czerep... Mortis wyrwał fiolkę i wypił jej zawartość...
- Więc do zobaczenie później... Ja mam jeszcze kilka spraw do załatwienia...
Mortis otworzył oczy i pomyślał że był to dziwny sen.... jeżeli był to sen....
Nie strasz mnie więcej <kobieta zatrzymała wzniesioną dłoń> Gdzie Ty się tam włóczysz po jakichśCimnych Krainach? Beze mnie? Oj... obyś mojego dziecka nigdy tak nie straszył <Po czym schyliła się i zajrzała mu prosto w oczy odczytując to, co przed chwilą mu się śniło. Zbladła, zachwiała się, usiadła> A więc to tak... <Zamknęła oczy a jej myśli przypominały gonitwę burzowych chmur>
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
<Kobieta odsunęła się trochę i złapała hobbitkę za rękę w której trzymała miecz> Tak grasz ze mną za darowanie życia? <czuła że jej siły slabna> Więc ja odpałce Ci pieknym za nadobne.. <Błyskawicznie wyjęła sztylet z rękawa i przejechała hobbitce po policzku po czym przejechałą nim po szyi, omijając jednak tętnice. Powolna śmierśc dawała lepszą okazję do przemyśleń.Klasnęła w ręcę i wydawała rozkaz "Zabić" po czym usiadła obok Mortisa na łózku trzymając się za brzuch> Albo ono, albo ja... <To mówiąć skupiła wszystkie siły jakie jej zostały, żeby zasklepić ranę. Patrzyła jak orkowie wywlekają hobbitkę na zewnątrz. Położyła rekę na brzuchu gdzie nie było rany ale wielka, czerwona blizna. Na podłodze leżało Ono. Ale mimo to Kobieta czuła że słabnie. otam zemdlała i nie pamiętała już nic>
To wszystko stało się błyskawicznie.
Najpierw potężny taran uderzył we wrota Minas Morgul. Nikt się tego nie spodziewał. Jednocześnie, jakby znikąd, pojawili się mężczyźni z drabinami. Ubrani w łachmany przystawili je do murów i zaczęli się wspinać.
W tej samej chwili od strony Mordoru rozległ się pisk orków. Fala ubranych w czarne szaty mężczyzn wbiegła na plac, mordując i paląc. Świsnęły strzały trafiając wartowników.
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
Pearl leżała na zimnej posadzce i czuła, jak życie powoli wycieka z niej wraz z krwią. Ach, żeby być znowu w Rivendell, gdzie nie znają chorób ni bólu!
Brak reakcji dowódców i zaskoczenie zrobiło swoje. Już po dwóch minutach do pokoju, w którym leżała hobbitka wpadł Nathaniel. Przyodziany w półpancerz, z żelazną koroną przyozdabiającą jego skronie. W dłoni trzymał miecz na którym krew orków mieszała się z elfią posoką. Wraz z nim wbiegło kilku odzianych w łachmany ludzi. Łącznie pięciu dobrze wyszkolonych ludzi, każdy z nich mierzył do Mortisa z kuszy. Kolejnych dwóch rzuciło się na pomoc hobbitce.
Początkowo na twarzy kapitana widać było kpiący uśmiech. Obok niego stała jego córka, również przyodziana po królewsku, w doskonałej jakości półpancerz.
Gdy spostrzegł leżącą nieprzytomną kobietę zbladł, na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
-Co jest z twoja siostrą, "lordzie" Mortisie?
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach